Na wstępie uprzedzam, że post będzie żałosny.
Więc...
żyję.
Co prawda obok rzeczywistości, jakby w zwolnionym tempie, ale jednak.
Dopiero były wakacje. Wmawiałam sobie, że mam czas.
Tymczasem za niecały miesiąc egzamin, od którego zależy moje dalsze życie.
Kto by pomyślał, że ostatni rok nauki w gimnazjum poświęcę na gapienie się w sufit.
Idąc tym tropem, nie miałam czasu na blogowanie.
Ba! Nadal go nie mam.
Teraz muszę spiąć tyłek i powtarzać do egzaminu.
W maju będę poprawiać oceny.
A w czerwcu będę jeszcze bardziej zdołowana opuszczeniem mojej cudownej szkoły,
więc wątpię, że wrócę przed wakacjami.
Bo blog wymaga wiele wysiłku. Myślę nad założeniem nowego.
Ale musiałabym zająć się szablonem. I znowu czas, czas czas!
Postaram się, obiecuję.
Tymczasem zostawiam wam surowe zdjęcie Amelki, na zachętę.
(Co z tego, że robione w ferie. Jedno z nielicznych, które mi się podoba).
Przepraszam, musiałam się gdzieś wyżalić.
Pomijając moje sprawy osobiste, Amelka rozpaczliwie poszukuje wiga.
I okropnie mnie to denerwuje, bo od wakacji nie mogę znaleźć odpowiedniego.
Do zobaczenia, mam nadzieję.